W moim domu podział zadań kulinarnych jest prosty: tata zajmuje się tradycyjnymi potrawami, które gotuje się przez parę dni i które wymagają, jak to my w domu nazywamy, męskiej ręki. Tata jest mistrzem galarety, pasztetów i bigosów. Mama jest za to mistrzynią wszystkiego co nowe, wymagające precyzji lub niskokaloryczne. Gotują tak odmiennie, że po smaku potrafimy odróżnić, kto jest autorem potrawy.
To było prześladowanie. Spotykałam ją na każdym kroku, obserwowała mnie na bazarze i z zza szyb mijanych warzywniaków. Chowała się w witrynach restauracji. Kupowałam gazetę kulinarną, a tam ona w roli głównej. Otwierałam stronę w Internecie, a tam ona przerobiona na dziesiątki sposobów. W telewizji śniadaniowej mówili tylko o niej. Mimo, że powiedziałam sobie, że z nami w tym sezonie koniec, to doprowadziła mnie do ostateczności. Zaczaiłam się, kupiłam, rozcięłam na pół, posiekałam, zbledowałam i przerobiłam na pyszną zupę krem.
Hamburger to nasz nowy przebój kulinarny. W Warszawie pojawia się coraz więcej małych lokali, w których można zjeść dobrej jakości hamburgera z lokalnych składników, z wołowiny rasy angus, podanego z sosami przygotowanymi samodzielnie przez kucharza. Próbowaliśmy hamburgerów w Lokal.Bistro na Krakowskim Przedmieściu, Burger Bar na ulicy Puławskiej, ale także w Jeffsie, Hard Rock Cafe i w TGI. W niedługim czasie zostaliśmy fanami hamburgerów, więc czemu nie spróbować zrobić ich samemu? Przepis na domowego hamburgera, w cenie około 9 PLN za sztukę, poniżej.
W tym roku nie udało nam się iść na grzyby, przede wszystkim dlatego, że nie mieliśmy pomysłu, jak zabrać ze sobą do lasu nasze paromiesięczne niemowlę. Nie minęła nam jednak jesienna tęsknota za smakiem grzybów, więc kupujemy je przy każdej nadarzającej się okazji. I tak w pewne wietrzne popołudnie trafiłam do warzywniaka, w którym najpierw moją uwagę przykuły kurki, potem podgrzybki, gąski, przy prawdziwkach miałam już uśmiech na twarzy, a gdy na końcu zobaczyłam rydze i kanie to decyzja o kupnie została podjęta, a właściciel bogatszy o 50 złotych.
Lubię kalafiora. Ugotowanego, podanego z bułką przesmażoną na maśle. Lub na zimno, w postaci sałatki, z ogórkiem, czosnkiem i ugotowanym ziemniakiem, doskonałej do mięsa z grilla. W niniejszym wydaniu, w połączeniu z uprażonymi płatkami migdałów, prosty kalafior nabiera elegancji, z dodatkiem fety staje się równocześnie odrobinę śródziemnomorski. Sałatka jest sycąca, doskonale nadaje się więc na samodzielny, kobiecy posiłek lub do podania w drugoplanowej roli jako dodatek do mięsa.