Owoce i słodkości są ważnym elementem diety Tajów i zazwyczaj kończy się nimi posiłek. Najpopularniejsze owoce to rambutan, liczi, papaja, durian, dżakfrut, ananas oraz mango. Ważnym składnikiem deserów są też tamaryndowiec, cukier palmowy i orzech kokosowy. Tajowie doprawiają owoce – przyprawy wydobywają ich smak. I tak ananas najlepiej smakuje z dodatkiem chili, a kokos ze szczyptą soli. Tak też jest w tym deserze.
Przepisy tajskie na naszym blogu mają ciekawą właściwość – lista składników jest dużo dłuższa niż sam przepis, a ich zdobycie dużo trudniejsze, niż sam proces gotowania. Na nasze szczęście w Polsce pojawia się coraz więcej miejsc z azjatyckimi składnikami, więc zakupy stają się coraz prostsze, chociaż nadal nie tak proste jak zakupy na targu w Bangkoku…
Przyznaję się do błędu. Jeżeli gotujemy według przepisów tradycyjnych, to do zielonego curry nie powinniśmy dodawać żadnych innych warzyw poza bakłażanami. W każdym curry, jakie jadłam przez ostatnie parę tygodni, był tylko bakłażan w dwóch odmianach: mały, azjatycki, wielkości i kształtu jaja oraz groszkowy.
Naszą podróż kulinarną zaczynamy od zielonej pasty curry, która jest bazą najbardziej znanej potrawy Tajlandii – zielonego curry z kurczakiem. Zrobienie zielonego curry od zera to wyższa szkoła jazdy, szczególnie, gdy chce się zrobić pastę w Warszawie i trzeba kupić jej składniki. Najczęściej zaopatrujemy się w sklepiku przy Hali Mirowskiej, ale nawet tam czasami nie ma słodkiej bazylii, a na pewno nie da się tam kupić owocu limonki kaffir.
Schodzimy wąskim korytarzem w dół. Mam wrażenie, że pomyliliśmy drogę i wchodzimy na jakieś zaplecze, mimo to idziemy dalej. Siadamy w dziwnym, ciemnym zaułku, przy kracie, na której wiszą poobgryzane pierniki z warstwą kurzu wskazującą na to, że wiszą tam co najmniej od Bożego Narodzenia 2007. Wszędzie kable, liczniki, kraty i kafelki a’la lata 60-te. Przy stoliku obok klientka opiera się łokciami o róg stołu, stół traci równowagę a na podłogę z hukiem leci butelka wina i wiadro do chłodzenia szampana pełne wody – przemysłowa podłoga dookoła jest mokra i śliska, podnosimy nogi, uciekając przed płynącą w naszym kierunku cieczą. Kelnerce wypadają z rąk talerze. Zastanawiamy się, czy to nie jest ukryta kamera. Muszę napić się wódki, mimo, że nie piłam od dnia ślubu. Chaos, bałagan, głośno, pełno ludzi krąży między stolikami.