20 maja 2011

Owoce i słodkości są ważnym elementem diety Tajów i zazwyczaj kończy się nimi posiłek. Najpopularniejsze owoce to rambutan, liczi, papaja, durian, dżakfrut, ananas oraz mango. Ważnym składnikiem deserów są też tamaryndowiec, cukier palmowy i orzech kokosowy. Tajowie doprawiają owoce – przyprawy wydobywają ich smak. I tak ananas najlepiej smakuje z dodatkiem chili, a kokos ze szczyptą soli. Tak też jest w tym deserze.

Czytaj dalej…

8 maja 2011

Przepisy tajskie na naszym blogu mają ciekawą właściwość – lista składników jest dużo dłuższa niż sam przepis, a ich zdobycie dużo trudniejsze, niż sam proces gotowania. Na nasze szczęście w Polsce pojawia się coraz więcej miejsc z azjatyckimi składnikami, więc zakupy stają się coraz prostsze, chociaż nadal nie tak proste jak zakupy na targu w Bangkoku…

Czytaj dalej…

1 maja 2011

Przyznaję się do błędu. Jeżeli gotujemy według przepisów tradycyjnych, to do zielonego curry nie powinniśmy dodawać żadnych innych warzyw poza bakłażanami. W każdym curry, jakie jadłam przez ostatnie parę tygodni, był tylko bakłażan w dwóch odmianach: mały, azjatycki, wielkości i kształtu jaja oraz groszkowy.

Czytaj dalej…

25 kwietnia 2011

Naszą podróż kulinarną zaczynamy od zielonej pasty curry, która jest bazą najbardziej znanej potrawy Tajlandii – zielonego curry z kurczakiem. Zrobienie zielonego curry od zera to wyższa szkoła jazdy, szczególnie, gdy chce się zrobić pastę w Warszawie i trzeba kupić jej składniki. Najczęściej zaopatrujemy się w sklepiku przy Hali Mirowskiej, ale nawet tam czasami nie ma słodkiej bazylii, a na pewno nie da się tam kupić owocu limonki kaffir.

Czytaj dalej…

31 marca 2011

Schodzimy wąskim korytarzem w dół. Mam wrażenie, że pomyliliśmy drogę i wchodzimy na jakieś zaplecze, mimo to idziemy dalej. Siadamy w dziwnym, ciemnym zaułku, przy kracie, na której wiszą poobgryzane pierniki z warstwą kurzu wskazującą na to, że wiszą tam co najmniej od Bożego Narodzenia 2007. Wszędzie kable, liczniki, kraty i kafelki a’la lata 60-te. Przy stoliku obok klientka opiera się łokciami o róg stołu, stół traci równowagę a na podłogę z hukiem leci butelka wina i wiadro do chłodzenia szampana pełne wody – przemysłowa podłoga dookoła jest mokra i śliska, podnosimy nogi, uciekając przed płynącą w naszym kierunku cieczą. Kelnerce wypadają z rąk talerze. Zastanawiamy się, czy to nie jest ukryta kamera. Muszę napić się wódki, mimo, że nie piłam od dnia ślubu. Chaos, bałagan, głośno, pełno ludzi krąży między stolikami.

Czytaj dalej…